Na dalekiej północy Szwecji, gdzie śnieg skrzypi pod stopami a surowy klimat niesie ze sobą wiele wyzwań, mieszka pewna Saamka o imieniu Mariddja. Mimo upływu lat, a może właśnie z tego powodu, wracają do niej wspomnienia z czasów, gdy opiekowała się małym chłopcem, siostrzeńcem męża. Ten czas wyrył głęboki ślad w jej sercu a jego niespodziewana utrata pozostawiła pustkę. Mariddja postanawia odnaleźć Heaika-Jona by wraz z mężem odzyskać harmonię.
Z kolei w innym miejscu dla Kaja utrata matki staje się impulsem do przeprowadzki. Chcą z Mimmi osiedlić się w Norrbotten. Tu planują zostać na dłużej. Wtedy jeszcze nie spodziewają się, że w ich życiu pojawi się ktoś szczególny. Niespodziewanie wejdzie w ośnieżonych butach i nic nie będzie już takie same, jak wcześniej.
Do tej książki zachęciły mnie zarówno: piękna w swojej prostocie okładka, jak też opis zapowiadający nietuzinkową treść, wyróżniającą się na tle innych oraz oryginalny tytuł. Te elementy stworzyły razem wizję oryginalnej zawartości, wzbudziły ciekawość, zaintrygowały. Poza tym nie wiedziałam, czego się spodziewać, przez co ta książka wywarła na mnie jeszcze większe wrażenie. Przede wszystkim jest nietuzinkowa i być może nieco surowa, niczym sceneria, w której rozgrywają się wydarzenia. Trochę kanciasta, nieoszlifowana, ale też po prostu piękna i jedyna w swoim rodzaju.
„I napina z dumy piersiŚnieg opada z tej gałęziWszystko ścina silny mrózKiedy świta jasno już- Ludzie, którzy sieją w śniegu” str. 331
Prolog to tylko początek, a jednak znaczący i potwierdzający oryginalność opowieści, która wstępnie może wydać się surowa, ale krok po kroku się ociepla, zachęca do poznawania ciągu dalszego i mimo swojej prostoty dostarcza wielu wrażeń. Z pewnością w mojej pamięci długo pozostanie Mariddja, jej determinacja i siła mimo wielu przeszkód wzbudzają podziw, tak jak i optymizm. Historia Mariddji i jej męża porusza i daje do myślenia. Nasuwa się pytanie o to, co w życiu jest ważne naprawdę i jak wiele czasu musi upłynąć, by to sobie uświadomić.
Niejako w tle przeplata się pewna legenda, która naznacza tę opowieść oraz życie jej bohaterów. Czasem nie wystarczy spokój, czasem niespokojny duch nie daje usiedzieć w miejscu i sprawia, że wciąż czegoś szukamy, a czasem sprawia to jakiś impuls. Rozpoczyna szereg zmian. Ta opowieść jest także o tym, jak starsi ludzie odsuwani są na bok, samotni i czasem bezradni.
W tej książce wplecionych jest wiele zagadnień, ale ważne jest to, że uwidacznia jak różnie możemy interpretować pewne wydarzenia. Każdy ma różne motywy działania, bagaż doświadczeń, cele w życiu. Nie wszystko układa się tak, jakbyśmy tego chcieli, ale ważne jest by mieć kontakt z drugim człowiekiem i poznać jego punkt widzenia, bo być może nasze postrzeganie wydarzeń nie jest pełne. Zazębiają się przeszłość z teraźniejszością, co w miejscami zabawny, chociaż też smutny sposób obrazują rozmowy Mariddji z Sire. To jeden z ciekawszych wątków tej książki i można powiedzieć, że dobrze wtapia się w dzisiejsze czasy.
„Ludzie, którzy sieją w śniegu” to nietuzinkowa, interesująca opowieść rozgrywająca się w surowej, ale jakże pięknej scenerii północnej Szwecji. To jakby zderzenie dwóch światów, przeszłości i przyszłości. Intryguje i skłania do przemyśleń. Polecam Wam tę lekturę.
Fajnie, że książka Ci się spodobała :).
OdpowiedzUsuńWcześniej nie słyszałam o tej książce, a to moje klimaty!
OdpowiedzUsuńSuper, że spełniła oczekiwania.
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie ten tytuł.
OdpowiedzUsuń