Człowiek na co dzień nie zastanawia się nad tym, jak wiele dobra niesie dla niego kontakt z naturą, nie docenia jego wpływu. W codziennej rutynie, zabieganiu, rozwiązywaniu problemów po prostu o tym zapominamy skupieni na tym, co dzieje się wokół. Kiedy ostatnio patrzyliście w nocy na rozgwieżdżone niebo? Kiedy widzieliście piękny i kojący zachód słońca? Tymczasem natura może stanowić prawdziwe źródło ukojenia, dawać siłę, pomóc odetchnąć, oczyścić głowę zasypaną negatywnymi informacjami i być może dostrzec rozwiązanie, którego wcześniej nie widzieliśmy przytłoczeni i zagubieni. Na dobro z niej płynące zwraca uwagę Markus Torgeby w swojej najnowszej książce. Doświadczył tego sam, gdy w trudnym dla niego momencie zostawił miasto i zamieszkał w jämtlandzkiej puszczy. Teraz z sentymentem wspomina ten czas, chociaż na co dzień nadal stara się korzystać z dobrodziejstw natury.
Z niecierpliwością wyczekiwałam tej książki, gdyż bardzo byłam jej ciekawa. Takie książki motywują, dodają energii i pokazują nowe możliwości, dają inspirację. Nie słyszałam wcześniej o autorze, więc tym bardziej zainteresowała mnie jego historia. Wspomnę w skrócie już na samym początku, że moje oczekiwania względem tej publikacji zostały spełnione.
Po inspirującej przedmowie autora, poznajemy jego historię i opowieść na temat tego, co sprawiło, że zmieniło się jego podejście, że zaczął dążyć do harmonii a w jego życiu zagościł spokój w kontakcie z naturą. Nie bez początkowych obaw i zagubienia, jemu też towarzyszył lęk i chwile zwątpienia. Trochę trwało zanim je pokonał i jego życie się zmieniło. Dalsza część to już konkretne aspekty związane z takim życiem, czyli przykładowo przygotowywanie posiłków, suszenie ubrań, legowisko, rozpalanie ognia, czy wysiadywanie na pieńku (które jednak w tej opowieści odgrywa ważną rolę). W każdym rozdziale znajduje się garść praktycznych porad, ciekawostek, refleksji. Dobrze się je poznaje i wręcz ma się ochotę wypróbować w praktyce, poczuć ten spokój i harmonię, poczuć na własnej skórze dobrodziejstwa płynące z kontaktu naturą, poczuć zapach świerkowych gałązek służących za legowisko. To muszą być niesamowite i zapadające w pamięci wrażenia i odpoczynek od codziennych problemów.
„Karmimy się ogromną ilością wrażeń. Jesteśmy pod stałą presją i pędzimy przed siebie, żeby nadążyć. Dopóki coś nas napędza i nie brakuje nam jedzenia, przemy do przodu, ale jednocześnie dziwimy się, dlaczego życie nie działa tak, jak byśmy sobie życzyli. Dlaczego nie jesteśmy szczęśliwi? Sądzę, że dzieje się tak dlatego, że szukamy szczęścia, podczas gdy powinniśmy poszukiwać sensu.” str. 56
Książka została starannie wydana. Twarda, barwna oprawa zachęca do lektury, w trakcie której obok tekstu wzrok przyciągają zdjęcia wykonane przez Fridę Torgeby. Wszystko to sprawia, że dobrze odbiera się to, co autor chce nam przekazać. Każdy element jest dopracowany a zdjęcia dobrze komponują się z treścią. Myślę, że to ten rodzaj publikacji, do której warto wracać co jakiś czas, przypomnieć sobie, co tak naprawdę ma znaczenie, odnaleźć sens.
Autor wspomina też o tym, że on sam żyje jakby w dwóch światach. Jeden, to ten, który znamy na co dzień, drugi z zapachami lasu, w kontakcie z naturą. To pokazuje, że niekoniecznie z jednego trzeba rezygnować, każdy jest inny, każdy ma swoje wady i zalety. Ważne by odnaleźć sens, znaleźć chwile dla siebie, odpocząć od codziennej gonitwy. Niby to takie proste, ale jednakże często o tym zapominamy.
„Pod gołym niebem. Żyj w rytmie natury” to pięknie wydana, inspirująca i wypełniona wartą poznania treścią lektura. Pokazuje, że warto odetchnąć, odnaleźć sens, poczuć trawę pod stopami, spojrzeć na rozgwieżdżone niebo nad nami, poczuć zapach lasu, posłuchać śpiewu ptaków. Natura, która nas otacza jest niesamowita, może dać nam siłę i pozwolić odetchnąć, otrząsnąć się z tego, co nas przytłacza. Warto spróbować, znaleźć chwilę dla siebie, odnaleźć sens i harmonię, których często zaczyna nam brakować. Zachęcam Was do tej pięknej i inspirującej książki.