Źródło okładki: Zysk i S-ka |
Jest 22 grudnia. Trwa przedświąteczna gorączka, Londyn spowity jest białym puchem. Tymczasem w dzielnicy Islington zostają znalezione zwłoki starszej kobiety. Okazuje się, że na miejscu znajduje się też pusty, stary kufer, w którym najprawdopodobniej znajdowało się coś cennego. Zmarła kobieta to emigrantka z Rosji, księżna Olga Karuchin. Przydzieleni do sprawy nadkomisarz Brett Nightingale i sierżant Beddoes ruszają do akcji, by odnaleźć sprawcę i odszukać skradzione przedmioty. Czy im się to uda?
Wiem, przedświąteczny okres już za nami, ale aura za oknem sprawia, że nadal przyciągają mnie książki w tym klimacie. Tym razem do moich rąk trafił kryminał, którego opis nasunął mi skojarzenia z książkami, które napisał Francis Duncan, a które czytałam jakiś czas temu. Czy słusznie?
Za sprawą fabuły przenosimy się do Londynu XX wieku tuż przed świętami, czyli 22 grudnia. W tym okresie wiadomo, że wszyscy są zabiegani, więc tym bardziej trudno rozwikłać kryminalną zagadkę, a takie zadanie mają nadkomisarz Nightingale i sierżant Beddoes. Z początku trudno uwierzyć, że w takiej dzielnicy, w zaniedbanym mieszkaniu mogło się znaleźć coś cennego. Może to tylko plotki? Gdy okazuje się, że zmarła kobieta to rosyjska arystokratka, kiedyś bardzo wpływowa, sprawa nabiera innego znaczenia. Dodatkowo w okolicy zaczyna być głośno o bandzie z Hampstead, nowej grupie włamywaczy. Czy te sprawy mogą być ze sobą powiązane?
Akcja płynie niespiesznie do pewnego momentu, później jest trochę bardziej dynamicznie. Utrzymany jest podobny klimat jak w książkach Agathy Christie, czy Francisa Duncana. Tajemnica do rozwikłania, wiele mylnych tropów i spore grono podejrzanych. Mamy też charakterystycznego nadkomisarza, czy towarzyszącego mu w śledztwie sierżanta. Nie mają łatwego zadania, sprawa robi się dosyć zagmatwana. Z ciekawością śledzi się ich kolejne posunięcia, chociaż nie spodziewajcie się spektakularnej akcji, a bardziej specyficznej atmosfery.
Trochę rozczarowało mnie zakończenie, gdyż było w znacznej mierze przewidywalne. Nie wszystkie elementy układanki udało mi się poskładać wcześniej, ale w główne aspekty tak, chociaż trochę niespodzianek też było, trzeba przyznać. W pamięci pozostaną też charakterystyczny bohaterowie i nie mam tu na myśli tylko panów prowadzących dochodzenie. Bardzo dobrze i z ciekawością poznaje się historię Olgi Karuchin. Wyrazistą postacią jest też pewien handlarz biżuterią Mejendie o przebiegłym wzroku, chociaż przyjemnej aparycji a także jego pracownica Stephanie Cole, młoda, energiczna, intrygująca. Nie można zapomnieć także o Iwanie, który odgrywa dużą rolę w tej opowieści.
„Tajemnica pustego kufra. Świąteczne śledztwo” to klimatyczny kryminał przenoszący czytelnika do Londynu XX wieku i kryminalnej zagadki do rozwikłania. Niespieszny, ale ciekawy. Przyciągający scenerią a także historią Olgi Karuchin a wszystko razem w otoczce przedświątecznej atmosfery i sypiącego śniegu za oknem.