Gdy myśli się, że wszystko jest zaplanowane, przemyślane, przygotowane, to często los potrafi jednym niespodziewanym wydarzeniem popsuć szyki, zmienić kierunek. Jesper sądził, że dobrze przygotował się do gali charytatywnej fundacji, starał się mieć wszystko pod kontrolą zwłaszcza, że w jego fachu wrogów nie brakuje, którzy czekają tylko na jego słabszy moment. Tymczasem niczym huragan pojawiła się Filomena Nastyńska, która w akcie desperacji postanowiła się zemścić za bliską osobę, którą straciła. Jej zachowanie nie może pozostać bez konsekwencji. Tirona musi na nie odpowiedzieć, jest wściekły, chce aby cierpiała, ale… Nie spodziewa się jeszcze, jak wiele zamieszania ta drobna, charakterna kobieta wprowadzi w jego życiu.
Dwa wcześniejsze tomy tej serii wywarły na mnie pozytywne wrażenie, dlatego wiedziałam, że będę chciała poznać ciąg dalszy tej historii. Spodziewałam się wielu emocji i chciałam dowiedzieć się, jak rozwinie się dalsza relacja Jespera i Amiyi. Pisarka potrafi bowiem pozostawić czytelnika w takim momencie, że z niecierpliwością czeka się na kontynuację. Z ciekawością więc rozpoczęłam lekturę.
Wiadomo było, że jedną z głównych bohaterek tej części będzie pewna rudowłosa, wściekła kobieta, która pojawiła się niespodziewanie na scenie. Kim jest? Dlaczego zagroziła Tironie? Na odpowiedzi na te pytania przyjdzie nam trochę poczekać, gdyż karty jej historii odkrywane są stopniowo w trakcie lektury. Wiadomo, że to Filomena Nastyńska, córka przyjaciela Kostandina, co tym bardziej zadziwia. Jej motywy działania stanowią zagadkę, a gniew i desperacja z jaką postąpiła wywołują chaos i wciągają Jespera w niebezpieczną grę. W sumie nie tylko jego, ale jego rodzinę także. W tej części spotykamy też pozostałych, dobrze znanych już bohaterów. Można dowiedzieć się jakie komplikacje w ich relacjach się pojawiły i co dalej w sprawie Olafa i Amiyi.
Niestety postać Filomeny pomimo tego, że wyrazista to nie wzbudza zbyt wiele pozytywnych emocji. Jej działania są chaotyczne i odnosi się wrażenie, że sama do końca nie wie, czego chce. Ponadto swoim postępowaniem ściąga także niebezpieczeństwo na bliską osobę. Czuć natomiast, że między nią a Jesperem aż iskrzy niemal od samego początku. Jak to się mówi od miłości do nienawiści jeden krok. Czy to możliwe, że w drugą stronę jest tak samo? Ciekawie obserwuje się ich relację i poznaje skrawki jej przeszłości, ale w tym tomie najwięcej emocji wzbudza moim zdaniem inny wątek, o którym nie będę Wam pisała, by zbyt wiele nie odkryć. Napiszę tylko, że zagranie va banque ma podwójne znaczenie.
„Va banque” to kolejny, pełen emocji i charyzmatycznych bohaterów tom serii „Grzechy krwi”. Dzieje się dużo, jest ciekawie, wzruszająco, ale też zabawnie. Autorka wie, jak poprowadzić akcję, by skutecznie przykuć uwagę czytelnika i zachęcić do sięgnięcia po kolejne jej książki.
Przyznam, że już sama okładka jest zachęcająca do sięgnięcia po tę pozycję, a po przeczytaniu Twojej recenzji, zachęta jest jeszcze większa :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam poprzednich tomów, ale w wolnej chwili chętnie nadrobię. :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że jest ciekawie, zabawnie i wzruszająco. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie wzbudziła w Tobie pozytywnych emocji :/
OdpowiedzUsuńWidzę, ze tam dużo się dzieje od pierwszego tomu, akcja goni akcję. Tylko czemu ta okładka taka dziadowska...tylko moja opinia oczywiście. ;) Lubie czytać Twoje recenzje. Pozdrawiam Cię serdecznie. <3
OdpowiedzUsuńChyba tym razem nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuń