Są takie miejsca na świecie, które nie wyróżniają się niczym szczególnym, nie ma w nich wielu atrakcji, nie słyną z niczego konkretnego, nie przyciągają ludzi. Tak w skrócie można opisać Björnstad, małe miasteczko otoczone lasem, w którym na co dzień niewiele się dzieje. Jest jednak coś, co sprawia, że serca mieszkańców biją szybciej. Coś, co może odmienić to senne miasteczko i sprawić, że jednak w czymś będzie najlepsze. Za sprawą starego lodowiska i juniorskiej drużyny hokejowej budzą się w mieszkańcach nadzieje. Gdy w dniu meczu półfinałowego dochodzi do aktu przemocy wszystko się zmienia. Szerzą się oskarżenia, wzajemna wrogość, tajemnice i podejrzenia. Pojawia się też pytanie o to, co w życiu jest ważniejsze: zgodność z zasadami, prawda, czy wygrana.
„Mieszkają tu twardzi ludzie, mamy w sobie niedźwiedzia, ale też nieźle nas obito. To miasto musi coś wygrać. Poczuć chociaż jeden raz, że jesteśmy najlepsi.” str. 18
Zainteresował mnie opis tej książki, ponieważ zapowiadał emocjonującą treść. Ciekawy wydawał mi się także tytuł. Zastanawiałam się tylko, czy książka w dużej mierze dotykająca tematyki hokeja nie okaże się dla mnie nużąca, gdyż nie jest łatwo zainteresować kogoś, kto takim gatunkiem sportu się nie interesuje. Tymczasem sięgnięcie po tę książkę okazało się bardzo trafioną decyzją. Zupełnie nie czułam upływającego czasu podczas lektury, a historia w niej zawarta na tyle nie pozwoliła mi o sobie zapomnieć, że jestem w trakcie czytania kolejnego tomu.
Autor jest niesamowicie dobrym obserwatorem otoczenia. Potrafi w taki sposób przekazać opowieść, że czytelnik czuje się po prostu tak, jakby był uczestnikiem tych wydarzeń, jakby mieszkał w tym miejscu. Sporo płynie z niej emocji, ale także wiele jest wydarzeń, które skłaniają do refleksji. Najważniejsi są bohaterowie i dzięki nim ta historia ożywa, płynie swoim tempem, dostarcza emocji. Kreacje bohaterów są wyraziste i równocześnie każdy z nich z osobna ma swoją historię do opowiedzenia a wszystkie razem tworzą niesamowity kolaż, który z pewnością na długo pozostanie w mojej pamięci. Warto wspomnieć o kilku z nich. Amat, szesnastolatek z niesamowitą determinacją, wrażliwością i brakiem pewności siebie z uwagi na miejsce, w którym mieszka. Benji, którego wszyscy się boją, bo bywa nieobliczalny, ale równocześnie ma swoją drugą twarz, tajemnicę i smutek. Mira, silna kobieta, która dla najbliższych potrafi wiele poświęcić, porzucić marzenia. Wierzcie mi, że to tylko ułamek z wachlarza postaci, o których trudno zapomnieć.
Kolejnym atutem tej powieści jest warstwa psychologiczna, wyważona w odpowiedni sposób i pozwalająca lepiej poznać każdego z bohaterów. Pozwala to lepiej zrozumieć motywy ich działania i chociaż nie zawsze będą wydawały się akceptowalne, to jednak pozwoli spojrzeć na wydarzenia z trochę innej perspektywy. Ponadto mamy wszechwiedzącego narratora, od którego niektóre informacje przekazywane na zakończenie rozdziałów potrafią skutecznie przyciągnąć uwagę i podtrzymać zainteresowanie. Na podstawie tej trylogii powstał serial HBO.
W powieści zawartych jest wiele życiowych wydarzeń, ale zadziwia też sposób ich połączenia. Z tego wyłania się trójwymiarowy obraz małego miasteczka i jego mieszkańców, ich problemów, marzeń, rozczarowań, tajemnic, relacji. Dzieje się dużo i czytelnik otrzymuje wiele niespodzianek. Autor potrafi trafić w czułe strony, poruszyć, wywołać skrajne emocje. Przygotował dla czytelnika wielowątkową opowieść i potrafi w trafny, swobodny sposób ją przekazać, a to nie takie proste.
„Miasto niedźwiedzia” to pierwszy tom trylogii, który chwyta za serce i na długo pozostaje w pamięci. Trudno przejść obojętnie obok tej opowieści, która wypełniona jest wyrazistymi bohaterami, ciekawymi splotami życiowych wydarzeń i chociaż opowiada o hokeju przyciąga uwagę do ostatnich stron, nawet, gdy nie jest się miłośnikiem tego sportu. Niesamowita książka, którą z całego serca Wam polecam. Cieszę się, że jest u mnie już drugi tom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz